Dojeżdżamy do miasta zakochanych nad samym ranem. Pogoda nam się popsuła, jest zimno i siąpi drobny deszcz. Dodatkowo mamy fatalna przewodniczkę, która się wszędzie gubi i nie umie nawet kopić biletów na metro. Paryż zwiedzamy w 9 h, więc za dużo nie zobaczymy, a i temp jest zabójcze. Powiem tak z przelotu ptaka zobaczyliśmy łuk triumfalny, bazylikę Sacre-Coeur i wjechaliśmy na szczyt wieży Eiffela . Dodatkowo mieliśmy rejs statkiem po Sekwanie skąd podziwialiśmy uroki miasta, w tym katedrę Notre-Dame (na statku zrobili ukłon w stronę Polaków, bo można już słuchać w słuchawce przewodnika po Polski- 10 lat temu był to język francuski, angielski i niemiecki). Jestem tak zmęczona, że przysypiam na statku. Potem jeszcze małe zakupy - w tym oczywiście francuskie wino- no i gnamy do domu.