Na ostatni dzień naszych wypraw postanowiliśmy wypożyczyć samochody i objechać wyspę. Czasu myśleliśmy, że mamy wiele ale przy takich atrakcjach było go zbyt mało.
Najpierw wyprawa do Lindos – super jestem zachwycona, warto zobaczyć. Trochę dużo ludzi, no i ci turyści, którzy nie mogli się wspiąć na górę o własnych siłach tylko siadali na grzbiety biednych osiołków, które cały wysiłek brali na siebie (a co niektórzy bardzo dużo ważyli). Bilet wstępu 6 EUR, dzieci do lat 12 gratis.
Po zwiedzani kąpiel w okolicznej zatoczce, no i dalej ruszamy. Winiarnia, ceny większe niż w sklepach – później się okazało. Zamiast tego polecam zatrzymać się na przydrożnym straganie, jest pełna degustacja, dają coś przekąszenia i kupujemy tam ich lokalny, mocno procentowy trunek „souma” – dla mnie smakiem przypomina włoską grappę. Docieramy do doliny motyli, która staje się dla mnie największym nieporozumieniem (mimo tego, że trochę się tego spodziewałam)– nie widziałam ani jednego żywego motyla-ćmy. Nie polecam nikomu jechać tam, jeżeli nie ma sezonu na tego „motyla”. Wstęp płatny.